Męska rzecz, jaką jest golenie, często jest podejmowana na moich blogach i u kolegów. To oczywiste – golenie jest jednym z najczęstszych kosmetycznych wydatków mężczyzny! Czy da się na tym oszczędzić zachowując wysoką jakość golenia?
Po pierwsze, rzecz na której ja nie oszczędzam! Dobra maszynka do golenia, co najmniej z dwoma ostrzami. Kupowanie wynalazków robiących Ci masakrę na twarzy zdecydowanie do mądrych rzeczy nie należy, jednak czasem udało mi się znaleźć niefirmówki także w miarę dobrze sprawujące się przy goleniu (ale nawet te no name minimum z dwoma ostrzami, z paskiem nawilżającym, czyli na pewno nie najtańsze!).
Tematem wpisu jest jednak płyn po goleniu i tutaj uważam, że oszczędzić można jak najbardziej. Jak ja to robię? Po pierwsze do golenia na wieczór, albo do takiego golenia, gdzie i tak użyje za jakiś czas balsamu, lub kremu po goleniu używam niedrogiego płynu po goleniu o jak najbardziej neutralnym zapachu, lub nawet spirytusu kosmetycznego. Rolą takiego płynu jest jedynie odkażenie skóry, a zapach i ta zniknie rano, lub po zastosowaniu kremu nawilżającego, więc nie ma sensu rzucać się tu na ekskluzywny, drogi zapach.
Natomiast na wypadek, gdy muszę się szybko ogolić i następnie wyjść, do tego ładnie pachnieć mam drugi, osobny płyn z lepszą i droższą kompozycją zapachową. Takie dzielenie zastosowania płynów pomaga oszczędzić relatywnie dużo pieniędzy na męskich kosmetykach.
Od siebie polecam „safety razor” całą z metalu i przedłużoną rączką grande, do niej wkłady z podwójnym ostrzem, zwane w Polsce żyletkami. Tak naprawdę nie wymyślono nic lepszego. Oczywiście pędzel best lub super badger do użytku z polskimi kremami Wa.s, Li.r, lub Ko.rz, albo włoskie mydło Pr.o. Dla odważniejszych inwestycja w jednoostrzowe urządzenie straight razor, czyli brzytwę. Koszt oprzyrządowania znaczny (ile na to poszło to nie chce mi się liczyć), ale długofalowo wychodzi na plus, a satysfakcja bezcenna. Co do wód, niespodzianki nie będzie. Świetny we współczesnej nijakości Wa.s classic i jego fabryczny brat Br.l. Wody tanie, a naprawdę dobre. Wspierajmy polski przemysł. Zapachy wiadomo szybko ulatują, lecz kompozycyjnie mogłyby spokojnie stać na półkach perfumerii niszowych. Niestety osobiście rzadko używam, bo albo intensywny balsam, albo od razu perfumy. Zamiast przykrego obowiązku przyjemny ceremoniał. Polecam
Po goleniu używam balsamu Bond, to chyba jeden z najtańszych i jest rewelacyjny – nie mam pojęcia po co kupować jakieś Nivea, Gillete itp. drogie wynalazki, gdy ten balsam after shave jest perfekcyjny 🙂
spróbuj sobie niebieskiego Kaniona, chyba lepszy niż Bond